
Następnego wieczoru zauważyłam, że Arek nie jest w ogóle skupiony na filmie, co parę minut patrzył się na mnie. Na początku to ignorowałam, ale kiedy jego dłoń powędrowała do mojego uda zaprotestowałam:
- Arek, czy ty się dobrze czujesz?
- Co masz na myśli? - zapytał z miną niewiniątka.
- Myślę, że pozwalasz sobie na zbyt wiele - odparłam i zdjęłam jego rękę z mojego ramienia.
On zareagował milczeniem i posłusznie oglądał dalej film. Dziwny facet. Większość na jego miejscu by się po prostu wkurzyło i wyszło z pokoju.
Nawet ograniczyłam moje kontakty z Teo do minimalnych tzn tylko podczas konferencji prasowej i treningu.
Wieczór przed wyjazdem przyszedł do mojego pokoju Marcin.
- Mogę wejść? - zapytał kiedy otworzyłam drzwi.
- Znowu macie jakiś zakład?
- Chciałem się pożegnać - powiedział zbity z tropu.
- Wejdź - odparłam otwierając szerzej drzwi.
- Posłuchaj, to nie miało tak wyjść. Ja nie chciałem tego zakładu - zaczął się tłumaczyć.
- Ale wziąłeś w nim udział.
- Ten idiota zaczął mnie brać pod ambicje - mówił zdenerwowany - Majka, jesteś świetną dziewczyną, nie chciałem cię zranić.
- To w takim razie co chciałeś osiągnąć tym zakładem?
Marcin usiadł na kanapie stojącej pod ścianą i schował twarz w dłonie powoli ubierając w słowa to co miał za chwilę powiedzieć.
- Inaczej nawet byś na mnie nie spojrzała - odparł w końcu.
To mnie zszokowało. Marcin wszedł w ten zakład tylko po to, aby się do mnie zbliżyć? Czyli, że on był we mnie zakochany?
Usiadłam trochę zakłopotana obok niego na sofie i oparłam swoją głowę o jego ramię.
- Myliłeś się - powiedziałam i zacisnęłam swoją i jego rękę.
Siedzieliśmy tak przez chwilę delektując się otaczającą nas ciszą, którą przerwał ktoś pukający do drzwi.
Zerwaliśmy się z sofy jak poparzeni.
- Schowam się do łazienki, żeby nie było potem gadania w szatni - oznajmił co w zupełności zaakceptowałam. Nie chciałam rozgłosu, nawet jeśli nie mieliśmy być parą.
Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się nikt inny, tylko Arek.

- Arek, dzisiaj nie dam rady chyba. Trochę mnie brzuch boli.
- Aaaa, rozumiem! PMS! - wykrzyczał.
Usłyszałam jak z mojej łazienki Marcin próbuje powstrzymać napad śmiechu.
- Widzę, że jesteś doświadczony w tych sprawach - oznajmiłam żartobliwie.
- Miałem już dużo dziewczyn, nic nie jest dla mnie niewiadomą jeśli chodzi o te sprawy - powiedział gestykulując porozumiewawczo brwiami.
- Słuchaj Arek, nie mam dzisiaj za bardzo nastroju na długie ślęczenie nad telewizorem. Zaraz kładę się spać i tobie też to radzę. Jutro masz przecież mecz!
- W sumie to masz rację, ale rezerwuję pierwszy wieczór po meczu.
- Ok - zgodziłam się.
- No to dobranoc! - zawołał i odszedł.
Kiedy zamknęłam drzwi z łazienki wyszedł Marcin.
- Szczery jest - skomentował.
- Daj mu spokój, to dobry przyjaciel. Nie zakłada się o pocałowanie dziewczyny.
- Zmieńmy temat - odparł i usiadł na sofie a ja dołączyłam.
Wyglądało na to, że staliśmy się parą, tak z dnia na dzień. Jednak musieliśmy się rozstać. Postanowiliśmy spróbować na odległość, na razie nie robiąc szumu wokół tego. On w Poznaniu, ja w Warszawie. W końcu kiedyś będzie musiał przyjechać zagrać mecz z Legią.
_________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Witam po prawie dwumiesięcznej przerwie :) Kiedy zaczynałam ten rozdział, nie miałam najmniejszego pojęcia o czym będzie a wyszło to co wyszło :D
Mam nadzieję, że się Wam spodobał, jeszcze tylko epilog i definitywnie zamykam tego bloga ;p
Zapraszam na nowego bloga o Raphaelu Varanie - Whole world is watching