sobota, 31 maja 2014

Epilog

*8 lat później*
Mundial w Rosji, Polska gra w finale z Belgią po drodze pokonując m.in. gospodarzy . W składzie znajdują się tacy zawodnicy jak Milik, Wolski, Zieliński czy kapitan Kamiński. Lewandowski i Piszczek to już przeszłość, teraz grzeją tyłki na kanapie przed telewizorem, czasami wystąpią w jakiejś reklamie.
Szczerze? To, że Polska znalazła się w finale w sumie z dużą pomocą szczęścia. Zwróciło się za te wszystkie lata, kiedy reprezentacja nic nie zdobywała. W grupie eliminacyjnej trafili na słabiaków typu San Marino, Honduras, Haiti czy Wenezuela, więc wyszli na pierwszym miejscu. Na Mistrzostwach Świata podobna sytuacja. Jedynym groźnym rywalem była Hiszpania, reszta to Finlandia, Japonia i teoretycznie mocna Kolumbia. Ćwierćfinał to pokonanie Irlandii po rzutach karnych, w półfinale trafili na Rosję.
Belgii trafiły się najgorsze państwa: Niemcy, Anglia, Włochy czy Brazylia, jednak podołali wyzwaniu i teraz mierzą się z Polakami.
Nigdy więcej może nie być już takiej szansy, po prostu muszą wygrać. W ataku królują Stępiński i Milik, w bramce doświadczony Skorupski.
W regulaminowym czasie gry nie padła bramka. Dogrywka również nie pomogła. Karne.
Po stronie Belgii tylko swojej szansy nie wykorzystał Januzaj, którego strzał obronił nasz bramkarz. Ostatni do karnych podchodzi Kamiński. Polacy na trybunach wstrzymują oddech, Belgowie zaczynają gwizdać. Marcin spostrzegł, że bramkarz szeroko rozstawia nogi, zbyt szeroko. Strzał pomiędzy nogami trafia do siatki. Polska po raz pierwszy wygrywa Mistrzostwa Świata! Kamiński nie celebruje swojego sukcesu z drużyną, biegnie na trybuny gdzie czeka na niego jego żona i pięcioletni synek, oboje ubrani w biało-czerwone koszulki.
Euforia jaką ogarnęły trybuny jest niesamowita! Oczywiście większość kibiców to są Polacy, którzy nigdy nie opuścili swojej reprezentacji, pomimo złych i ciężkich momentów.
Zlatują się dziennikarze a zawodnicy idą po odbiór medali i pucharu. Kapitan bierze trofeum do rąk i unosi go a na stadionie rozlegają się okrzyki zadowolonych kibiców. Konfetti sypie się ze wszystkich stron. Tej nocy nie zapomni do końca swojego życia żaden kibic reprezentacji Polski.


_____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Wodze fantazji mną kierowały, przepraszam. Mam nadzieję, że taki scenariusz się kiedyś spełni i że wreszcie będę mogła być dumna z mojej reprezentacji. To tyle co do rozdziału.
Bardzo chciałam podziękować wszystkim, którzy wytrwali do końca. Dwa razy zawieszałam tego bloga, ale pomysł powrócił i oto mamy zakończenie.
Dziękuję za wszystkie komentarze, pomimo, że do epilogu trochę czytelników się wykruszyło... Zapraszam tylko na moje inne blogi :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

Sześć - ostatni

Miałam dość tej pracy. Postanowiłam złożyć wymówienie zaraz po meczach z Irlandią i Słowacją. Przez te dni szerokim łukiem omijałam Marcina i Mateusza. Posiłki jadłam przy stole zarządu a resztę dnia spędzałam w swoim pokoju. Czasami przychodził do mnie Arek, jedyna osoba, której mogłam się wyżalić. Swoją drogą jego zachowanie często wydawało mi się bardzo dziwne.
Kilka ostatnich wieczorów oglądaliśmy razem coś w telewizji w moim pokoju. Oboje siedzieliśmy na sofie w bezpiecznej od siebie odległości kiedy nagle pewnego dnia on założył swoją rękę na moje ramię. Nie przeszkadzało mi to, przez ostatnie dni staliśmy się bliskimi dla siebie przyjaciółmi.
Następnego wieczoru zauważyłam, że Arek nie jest w ogóle skupiony na filmie, co parę minut patrzył się na mnie. Na początku to ignorowałam, ale kiedy jego dłoń powędrowała do mojego uda zaprotestowałam:
- Arek, czy ty się dobrze czujesz?
- Co masz na myśli? - zapytał z miną niewiniątka.
- Myślę, że pozwalasz sobie na zbyt wiele - odparłam i zdjęłam jego rękę z mojego ramienia.
On zareagował milczeniem i posłusznie oglądał dalej film. Dziwny facet. Większość na jego miejscu by się po prostu wkurzyło i wyszło z pokoju.
Nawet ograniczyłam moje kontakty z Teo do minimalnych tzn tylko podczas konferencji prasowej i treningu.
Wieczór przed wyjazdem przyszedł do mojego pokoju Marcin.
- Mogę wejść? - zapytał kiedy otworzyłam drzwi.
- Znowu macie jakiś zakład?
- Chciałem się pożegnać - powiedział zbity z tropu.
- Wejdź - odparłam otwierając szerzej drzwi.
- Posłuchaj, to nie miało tak wyjść. Ja nie chciałem tego zakładu - zaczął się tłumaczyć.
- Ale wziąłeś w nim udział.
- Ten idiota zaczął mnie brać pod ambicje - mówił zdenerwowany - Majka, jesteś świetną dziewczyną, nie chciałem cię zranić.
- To w takim razie co chciałeś osiągnąć tym zakładem?
Marcin usiadł na kanapie stojącej pod ścianą i schował twarz w dłonie powoli ubierając w słowa to co miał za chwilę powiedzieć.
- Inaczej nawet byś na mnie nie spojrzała - odparł w końcu.
To mnie zszokowało. Marcin wszedł w ten zakład tylko po to, aby się do mnie zbliżyć? Czyli, że on był we mnie zakochany?
Usiadłam trochę zakłopotana obok niego na sofie i oparłam swoją głowę o jego ramię.
- Myliłeś się - powiedziałam i zacisnęłam swoją i jego rękę.
Siedzieliśmy tak przez chwilę delektując się otaczającą nas ciszą, którą przerwał ktoś pukający do drzwi.
Zerwaliśmy się z sofy jak poparzeni.
- Schowam się do łazienki, żeby nie było potem gadania w szatni - oznajmił co w zupełności zaakceptowałam. Nie chciałam rozgłosu, nawet jeśli nie mieliśmy być parą.
Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się nikt inny, tylko Arek.
- Hej, przyniosłem dzisiaj trochę popcornu na film. Masz coś do picia?
- Arek, dzisiaj nie dam rady chyba. Trochę mnie brzuch boli.
- Aaaa, rozumiem! PMS! - wykrzyczał.
Usłyszałam jak z mojej łazienki Marcin próbuje powstrzymać napad śmiechu.
- Widzę, że jesteś doświadczony w tych sprawach - oznajmiłam żartobliwie.
- Miałem już dużo dziewczyn, nic nie jest dla mnie niewiadomą jeśli chodzi o te sprawy - powiedział gestykulując porozumiewawczo brwiami.
- Słuchaj Arek, nie mam dzisiaj za bardzo nastroju na długie ślęczenie nad telewizorem. Zaraz kładę się spać i tobie też to radzę. Jutro masz przecież mecz!
- W sumie to masz rację, ale rezerwuję pierwszy wieczór po meczu.
- Ok - zgodziłam się.
- No to dobranoc! - zawołał i odszedł.
Kiedy zamknęłam drzwi z łazienki wyszedł Marcin.
- Szczery jest - skomentował.
- Daj mu spokój, to dobry przyjaciel. Nie zakłada się o pocałowanie dziewczyny.
- Zmieńmy temat - odparł i usiadł na sofie a ja dołączyłam.
Wyglądało na to, że staliśmy się parą, tak z dnia na dzień. Jednak musieliśmy się rozstać. Postanowiliśmy spróbować na odległość, na razie nie robiąc szumu wokół tego. On w Poznaniu, ja w Warszawie. W końcu kiedyś będzie musiał przyjechać zagrać mecz z Legią.

_________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Witam po prawie dwumiesięcznej przerwie :) Kiedy zaczynałam ten rozdział, nie miałam najmniejszego pojęcia o czym będzie a wyszło to co wyszło :D
Mam nadzieję, że się Wam spodobał, jeszcze tylko epilog i definitywnie zamykam tego bloga ;p
Zapraszam na nowego bloga o Raphaelu Varanie - Whole world is watching

czwartek, 6 marca 2014

Pięć

W drodze do swojego pokoju, rozmyślając o tym co przed kilkoma minutami usłyszałam, wpadłam na nikogo innego jak Mateusz.
- Hej! Mogę wiedzieć gdzie się tak spieszysz? Nic ci nie jest?- zapytał zakładając opiekuńczo rękę na moje ramię.
- Nie, nic mi nie jest - odparłam zdejmując ją - Zapomnialam czegoś z pokoju - skłamałam.
- Mogę pójść z tobą jak chcesz - zaproponował.
Jedyne czego mi teraz było potrzeba to końskich zalotów Mateusza.
Wymigując się od spędzenia czasu z Matim szłam w stronę pokoju, a on za mną.
- To nic ważnego, muszę to po prostu dać Tomkowi - powtarzałam.
- Pomogę ci tego szukać - odpowiadał.
Miałam serdecznie dość Mateusza. Denerwował mnie swoją nadopiekuńczością i wciąż pamiętałam jak zachowywał się w stosunku do Marcina zeszłego wieczoru.
Kiedy byłam już pod swoim pokojem próbując spławić Mateusza, oparłam się plecami o drzwi a dłoń położyłam na klamce.
- Czemu nie wchodzimy? - zapytał.
- Bo mogę wejść tam tylko ja, ta rzecz jest... nie możesz o niej wiedzieć - kłamałam.
- Oj tam, Tomek się chyba nie obrazi - odparł przysuwając się do mnie bliżej i kładąc rekę na mojej dłoni, którą miałam na klamce.
- Wiesz, trochę mi się spieszy - mówiłam udając, że jestem spokojna. W rzeczywistości serce biło mi jak oszalałe.
- Stanę w twojej obronie jeżeli Tomek będzie chciał cię zwolnić - powiedział nachylając się nade mną.
- Chyba nie powinniśmy - odparłam odsuwając go od siebie, ale to nic nie dało. Nasze wargi spotkały się w delikatnym pocałunku. Było przyjemnie, nawet bardzo, ale musiałam to przerwać. Nie chciałam angażować się w związek, tymbardziej, że kilkanaście godzin temu, chopak rzucił mnie przez telefon. Potrzebowałam przerwy.
Kiedy Mateusz oderwać swoje usta od moich, spoliczkowałam go.
- Co jest kurw... - zaczął, ale nie dokończył, bo ktoś mu przerwał.
- Hej, Majka! Wszystko ok? - usłyszałam za plecami Mateusza, który gwałtownie się odwrócił. 
Był to Arek Milik zmierzający w naszą stronę, ktorego poznałam na śniadaniu.
- Nie twój interes - odparł przez zaciśnięte zęby Mateusz.
- Widzę, że ktoś ma tu problem z nachalnym kolegą - stwierdził Arek wykonując porozumiewawczy ruch brwiami - Mati, jak tam twoja dziewczyna? Dobrze jej się mieszka w Holandii?
Ledwo powstrzymałam śmiech. Popatrzyłam zdzwiona na Mateusza krzyżując ręce w piersiach.
- Przyjdę potem - powiedział do mnie i odszedł.
Kiedy zniknął z mojego pola widzenia, postanowiłam podziękować mojemu 'wybawicielowi'.
- Spadłeś mi z nieba.
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie - odparł uśmiechając się.
Czy ja się nie przesłyszałam? Czy on właśnie dał mi do zrozumienia, że mu się podobam? To zgrupowanie to chyba jeden wielki żart - pomyślałam.
- Przypomniało mi się, że zostawiłam coś w pokoju Teo. Zobaczymy się później - powiedziałam i szybko wróciłam się pod drzwi numer 44 zostawiając Arka z miną wyrażającą rozczarowanie, zdziwienie i pożądanie. W co ja się wplątałam?


***

Stałam przed drzwiami pokoju Łukasza i już miałam pukać kiedyś ktoś żwawo otworzył przede mną drzwi. Był to mój brat we własnej osobie.
- Jesteś sam?- zapytałam półszeptem.
- Wchodź - odparł otwierając szerzej drzwi a kiedy skorzystałam z jego zaproszenia, zapytał - O co chodzi?
Usiadłam na kanapie i zastanowiłam się chwilę jak zacząć.
- Ostatnio zachowanie kilku twoich kolegów bardzo mnie dziwi - powiedziałam.
Widziałam jak twarz Łukasza z wyrazu zaciekawienia przerodziła się w lekką panikę. Oparł się o ścianę, założył ręce na piersi i zapytał:
- Kogo konkretnie?
- Na przykład Marcina.
- Podobasz mu się - stwierdził szybko.
W tym momencie to pokoju wpadł Mateusz, który był cały w euforii i zawołał:
- Gdzie ta ciota Marcin? Wygrałem, Teo! Rozumiesz?! Wygra... - przerwał kiedy mnie zobaczył.
- No pochwal się co wygrałeś - wstałam i zachęciłam go ironicznie - Poczekaj, niech zgadnę... Zakład?
Popatrzyłam po obydwóch, Łukasz zrobił gest zwany "facepalmem" a Mateusz stał z otwartą buzią i nie był w stanie nic powiedzieć.
- W ogóle nie macie klasy - skomentowałam i już miałam wyjść kiedy coś mnie zatrzymało.
Podeszłam do Mateusza i udeżyłam go w twarz po raz drugi tego dnia. Należało mu się.
Na korytarzu spotkałam Marcina.
- Hej! Masz ochotę... - nie dokończył, bo spotkał go taki sam los jak Matiego - Co jest, do cholery?!
Postanowiłam wbić gwodź do trubny i odparłam:
- Domyśl się.
Chciałam jak najszybciej skończyć ten dzień. Przemknęłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. To było za dużo jak na jeden dzień.

___________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Mamy przedostatni rozdział :)
Taki trochę średni, ale niech będzie ;p
Liczę, że Wam się podoba.
Jeśli ktoś jeszcze nie widział, zapraszam na nowego bloga o skokach -----> http://my-sweet-revenge-ski.blogspot.com/
Wczorajszy mecz mnie bardzo, ale to bardzo zdołował :(

piątek, 21 lutego 2014

Cztery

Następnego dnia odbył się pierwszy trening reprezentacji Polski. Kiedy wyszłam na boisko zastałam tam tylko mojego szefa - Tomasza Iwana i trenera Adama Nawałkę.
- Dzień dobry! - zawołałam - Chyba nie przyszłam za wcześnie.
- Wręcz przeciwnie! - odparł Tomek - Widzisz tych ludzi tam? - zapytał wskazując na grupkę, która stała poza ośrodkiem.
- No widzę.
- Dziennikarze i reporterzy. Tylko ludzie z plakietką mogą wejść. Ty teraz tam pójdziesz i wpuścisz tylko tych z identyfikatorem. Pamiętaj, że prawidłowy jest ten, który ma pieczątkę PZPNu z dzisiejszą datą. Reszta to wydruki z internetu - wytłumaczył.
- Ambitne zadanie to to nie jest - wtrącił się trener Nawałka.
- Tak jak trenowanie tej reprezentacji - odgryzł się mój szef i wskazał ruchem głowy żebym zajęła się swoim zadaniem.
Ruszyłam żwawo w stronę grupki dziennikarzy. Próbowałam udawać, że jestem bardzo pewna siebie i że wiem co robię. W rzeczywistości nie byłam pewna czy ci ludzie będą chcieli mnie w ogóle słuchać.
Kiedy doszłam do bramy, za którą stało około dziesięciu reporterów płci przeciwnej, powiedziałam głośno i pewnie:
- Witam serdecznie! Jak pewnie państwo wiedzą, na teren ośrodka wejdą tylko osoby ze specjalną plakietką - w tym momencie pokazałam swoją - od PZPNu.
- Pani nazwisko to Teodorczyk? - zapytał stojący najbliżej mnie.
Serce zaczęło mi bić mocniej, lecz starałam się nie dać poznać po sobie, że ten facet mnie rozgryzł. Musiałam szybko coś powiedzieć, zwlekanie odpowiedzi pogorszyłoby moją sytuację.
- Jakiś problem? - zapytałam - Uprzedzam pana następne pytanie: nie, nie jestem spokrewniona z jednym z naszych zawodników.
Widocznie moja riposta podziałała, bo mężczyzna się już więcej nie odezwał.
- Bardzo proszę teraz o pokazanie identyfikatorów.
Okazało się, że tylko dwie osoby miały oryginalną plakietkę. Około pięciu próbowało mnie oszukać drukując sobie z internetu, reszta ich po prostu nie miała. Wpuściłam, więc dziennikarza, który zajmował się kręceniem filmików na internetowy kanał "Łączy nas piłka" i Sergiusza Ryczela - reportera TVNu.
Kiedy wróciłam na boisko, piłkarze rozpoczynali rozgrzewkę. Próbowałam nie patrzeć w stronę Marcina i Mateusza, ponieważ ostatni wieczór wydał mi się bardzo, ale to bardzo dziwny i nie chciałam żeby to się powtórzyło. Unikając spojrzeń piłkarzy, weszłam do hotelu.
Po około dwóch godzinach odbył się obiad reprezentacji. Postanowiłam usiąść przy czteroosobowym stoliku z Waldkiem Sobotą, ponieważ on jako jedyny z tych piłkarzy, których poznałam i którzy nie są moją rodziną nie chciał mnie poderwać.
- Mogę? - zapytałam patrząc po pozostałych zawodnikach, którzy tam siedzieli.
- Pewnie - odparł jeden z nich wskazując na puste krzesło.
- Majka, to jest Bartek - wskazał na uśmiechającego się chłopaka z zarostem, na oko młodszym ode mnie - a to Arek. Chłopaki, to jest Majka, jest u nas nowa.
- Zupełnie jak ja - zażartował Bartek.
- Ej! Młodzieżówka też się liczy! - zaprzeczył Arek.
- Zgadzam się, młodzieżówka też jest ważna - wtrąciłam się - Jest tutaj ktoś jeszcze z U21?
- Marcin też gra, nawet wraca z nami po meczu ze Słowacją do Krakowa - odparł Bartek - Poznałaś go już?
- Zgaduję, że był wczoraj u ciebie - mruknął pod nosem Waldek.
- No był, skąd wiedziałeś? - zapytałam podejrzliwie.
- I Mateusz pewnie też? Mówili mi.
- Dokładnie! Ej, to była strasznie dziwna sytuacja. Chcę o niej jak najszybciej zapomnieć - powiedziałam stanowczo na co Waldek wybuchł śmiechem.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Waldi, co z tobą? W jednej chwili mruczysz coś pod nosem a potem wybuchasz śmiechem. Masz PMS czy coś takiego? - zapytał Bartek co spotkało się z moim karcącym wzrokiem.
- Nie żeby coś - dodał po chwili.
- Majka, dowiesz się w swoim czasie o co chodzi - oznajmił Waldek próbując opanować śmiech.
- Mów o co chodzi - zażądałam.
- Właśnie! My też chętnie posłuchamy - przytaknął Arek.
- Marcin, ratuj! - powiedział Waldek do przechodzącego obok Kamińskiego.
- Marcin, wybawicielu! - przedrzeźniał Bartek Waldka.
- O co chodzi? - zapytał zatrzymując się. Po raz pierwszy tego dnia nie mogłam uniknąć jego wzroku, musiałam na niego popatrzeć i zobaczyć jego szeroki uśmiech w moją stronę. Mimo sprzeciwu rozumu, serce odwzajemniło lekkim uniesieniem się kącików ust.
- Prawie się wygadałem o sam wiesz czym i teraz mnie męczą, żebym im powiedział o... sam wiesz czym.
- O tym, że Mateusz w nocy szedł w samych bokserkach do pokoju Szczęsnego? Żadna nowość. - odparł odchodząc.
- Ktoś tu kręci - powiedziałam zakładając ręce na piersiach.
- Idź się zapytaj Teodorczyka i daj mi spokój, kobieto! - prosił Waldek.
- I tak miałam już iść - odparłam odsuwając się od stolika - Nie wiecie czy Teo już skończył jeść?
- Widziałem jak szedł do góry - powiedział zjawiający się ni stąd ni zowąd Mateusz.
- Ok, dzięki - odparłam i żwawo podążyłam w stronę schodów a następnie pokoju numer 44.
Zauważyłam, że drzwi są lekko uchylone, więc zwolniłam tempo. Zwykle nie podsłuchuję innych, ale tym razem nie mogłam się oprzeć przed pokusą dowiedzenia się czegoś z życia mojego brata. Kiedy byłam już na tyle blisko, aby usłyszeć o czym rozmawiają, zatrzymałam się.
- To jest idiotyczna zabawa dla gimnazjalistów - mówił Marcin.
- Jesteś tu do środy, to za cztery dni. Zrób to w ostatni. I tak jej już więcej nie zobaczysz, więc co ci szkodzi? - argumentował Łukasz.
Kim była 'ona'? Co to za 'zabawa'? Chodziło o mnie? I o co do cholery chodziło Waldkowi?  - tylko takie pytania kłębiły mi się w głowie kiedy szłam do swojego pokoju.

________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Hej, hej, heeeej! Dziękuję mojej wenie, że wreszcie mnie natchnęła co do tego bloga i wreszcie byłam w stanie coś napisać. Rozdział kiepski, mało się dzieje, końcówka może być, ale przynajmniej coś jest!
Mam nadzieję, że chociaż Wam się spodoba :)

sobota, 18 stycznia 2014

Trzy

Byłem całkiem zdezorientowany po tym, co powiedział Mati. Wiedziałem, że lubił się bawić dziewczynami, ale żeby aż tak? Zakład? Nic głupszego nie mógł wymyślić.
Popatrzyłem pytająco na Łukasza, nie miałem pojęcia co odpowiedzieć. On zaczął robić dziwne miny sygnalizując żebyśmy wyszli i pogadali.
- Teo, wszystko z tobą ok? - zapytał Waldek.
- Tak, muszę na chwilę wyjść z Marcinem.
- Spacer pod gwiazdami? - zażartował Mati.
- Idziemy - popędził mnie Łukasz.
Wyszliśmy na korytarz.
- Co mam powiedzieć? - zapytałem zdenerwowany.
- Słuchaj - zaczął - Nie powiedziałem ci prawdy.
- Co masz na myśli? - zadałem kolejne pytanie.
- Majka... Ona nie jest moją dziewczyną. Ona jest... Moją siostrą.
Zacząłem kojarzyć fakty. Mieli podobny uśmiech a przede wszystkim takie samo nazwisko!
- To co mam robić?
- Zgódź się na ten zakład.
- Pojebało cię do końca?! - krzyknąłem chyba trochę za głośno, bo drzwi obok się otworzyły.
- Nie kłóćcie się do cholery! - zawołał Łukasz Piszczek - Jesteśmy przed meczami, wokół hotelu jest pełno dziennikarzy. Uspokójcie się!
Popatrzyliśmy po sobie. Piszczu miał rację, za bardzo się uniosłem.
- Nie przejmuj się, mała sprzeczka - powiedziałem.
- Mam nadzieję, młody - odparł i zamknął drzwi do swojego pokoju.
- Zgódź się - nalegał Łukasz.
- Dlaczego ci tak na tym zależy?
- Zrozum, jeśli Mati ją poderwie to albo ją skrzywdzi, albo wywiezie do Holandii.
- Nagle się odezwał nadopiekuńczy braciszek - powiedziałem z ironią.
- Ustal z nim, że ten kto pierwszy ją pocałuje wygra. Zrobisz co należy i wrócisz do Poznania. Ona i tak ma chłopaka, zapomni o tobie. Poza tym będziesz miał przewagę, znam ją nie od dziś, pomogę ci.
Moje myśli błądziły. Miałem mętlik w głowie. Nie jarały mnie takie gierki. Chociaż w sumie, za kilka dni wszystko rozejdzie się po kościach i zapomnimy o tej sytuacji. I tak nie miałem dziewczyny, więc czemu nie?
- Będziesz mi winien przysługę - powiedziałem w końcu.
Wróciliśmy do pokoju. Waldek i Mati wciąż siedzieli na tej samej kanapie i gapili się w telewizor.
- Już po pierwszym pocałunku? - zapytał drażliwie Klich.
- Zgoda - powiedziałem ignorując go - Ten kto pierwszy ją pocałuje, wygrywa.
- Ale z was dzieci! - zawołał Waldek.
- Cicho, Walduś. Wszyscy wiemy, że ty nie jesteś wtajemniczony w "te" sprawy. Zgadzam się - odparł Mati podając mi rękę.
Uścisnąłem ją a Łukasz przeciął.


oczami Majki

- Tutaj jest cudownie! - kłamałam swojemu chłopakowi przez telefon.
Nie było cudownie. Przede wszystkim nie tolerowałam obecności Łukasza. Uczucie, które towarzyszyło mi podczas naszej ostatniej kłótni powróciło. Nie miałam ochoty na widzenie Teo przez przyszłe 11 dni. Chciałam jak najszybciej wyjechać z tego zgrupowania.
- Wiesz, kochanie. To nie jest rozmowa na telefon, ale... - zaczął Antek a w tle usłyszałam jak jakaś kobieta mówi jego imię - Chodzi o to, że chcę z tobą zerwać. Spakowałem już swoje rzeczy i się wyniosłem, kluczyki do mieszkania zostawiłem pod wycieraczką.
Czułam jak całe moje ciało przechodzą dreszcze. Zaczęłam się trząść pomimo, że czułam krople potu. Moje oczy napełniały się łzami.
- Ale jak to? - wyjąkałam.
- Po prostu. Zrywam z tobą. Dobranoc - rozłączył się.
Siedziałam na łóżku z telefonem przy uchu jeszcze przez dobre dziesięć minut. Próbowałam przetrawić to, co właśnie powiedział mi mój chłopak. Mój BYŁY chłopak.
Odszedł do innej. Wydedukowałam to po tym nieznajomym damskim głosie.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie stukot do drzwi. Zerknęłam do lustra. Miałam zaczerwienione oczy od łez. Zdziwiłam się. Nawet nie poczułam kiedy spłynęły po moich policzkach. Rozpuściłam moje czarne, długie włosy, aby choć trochę odwrócić uwagę od zmęczonej twarzy.

Mateusz via Instagram
Otworzyłam drzwi a przede mną ukazał się wysoki mężczyzna. Próbowałam sobie przypomnieć jego imię. "Z Teo mieszka Marcin, to nie on, ze Szczęsnym Grzesiek, to też nie on, z Tytoniem, też Marcin, ale to również nie jest on!".
- Cześć - powiedział.
- Hej - odparłam ukrywając zakłopotanie tym, że nie pamiętam jego imienia.
- Pomyślałem, że siedzisz sobie tu sama i byłoby ci miło gdyby ktoś dotrzymał ci towarzystwa, więc jestem! - zawołał i rozłożył teatralnie ręce.
- Och, no tak... - wydukałam nieporadnie.
- Mogę wejść? - zapytał po chwili ciszy.
- Tak, jasne, jasne - powiedziałam uchylając szerzej drzwi.
- Chyba przyszedłem nie w porę - odparł zakłopotany drapiąc się po głowie.
- Nie! Coś ty! Po prostu ostatni telefon wyprowadził mnie trochę z równowagi.
Usiadłam na skraju swojego łóżka a "ten którego imienia nie pamiętałam" usiadł na sofie naprzeciwko.
- Nie znam cię zbyt długo, ale widzę, że dzieje się coś złego.
- Wydaje ci się - skłamałam.
Wstał, podszedł i usiadł obok mnie. Delikatnie mnie objął.
- Mi możesz wszystko powiedzieć - wyszeptał do ucha.
Przeszedł mnie lekki dreszcz. Siedziałam tak bardzo przytulona, że słyszałam bicia jego serca.

oczami Mateusza

Usiadłem blisko niej i objąłem ją delikatnie, aby jej nie "spłoszyć". Na szczęście odwzajemniła uścisk, wręcz przytuliła się jeszcze bardziej!
- Mi możesz wszystko powiedzieć.
- Chłopak mnie rzucił przez telefon - powiedziała tak cicho, że ledwie usłyszałem.
Dobra dla mnie! Jest samotna, zdołowana i zdesperowana. Ktoś musi ją pocieszyć. Dziękowałem mojemu wyczuciu, że akurat teraz postanowiłem się do niej wybrać zanim zrobił to Marcin.
- Mogę jakoś pomóc? - zapytałem.
- Powiedz mi jak masz na imię - odparła.
"Że co?!" pomyślałem. W takim momencie ona się mnie pyta jak mam na imię?
- Mati.
- Bardzo ładnie - powiedziała po czym wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.
Pogładziłem jej ramię dodając otuchy. Wtedy usłyszeliśmy jak ktoś puka do drzwi. To mogła być tylko jedna osoba.
- Otworzę - powiedziała a naszym "niespodziewanym" gościem okazał się nikt inny jak Marcin.
- Cześć - powiedział uśmiechając się. Widziałem jak ona również się uśmiecha. Z tego co sobie przypominałem na mój widok raczej okazała przerażenie a nie radość.
- Hej.
- Cześć Marcin - powiedziałem ironicznie podchodząc do Majki i lekko dotykając jej talii od tyłu.
- Przeszkodziłem w czymś? - zapytał.
- Właściwie to n...
- Tak - przerwałem jej.
- Ta jednomyślność - powiedział drwiąco.
Majka niezauważalnie zdjęła moje ręce z jej talii i zaprosiła Marcina do środka. Ja usiadłem na kanapie a Majka zaczęła czegoś w swojej torbie bagażowej.
- Może ci pomóc? - zapytał udając zatroskanie i podszedł do niej.
- Majka nie potrzebuje twojej pomocy - rzuciłem.
- Mati, przestań! Szukam swojej kosmetyczki.
- Daj - powiedział wyciągając ręce, aby podała mu torbę.

oczami Marcina

Wszedłem do pokoju Majki, gdzie zastałem ją z Mateuszem. Mogłem się tego spodziewać. Zauważyłem jak blisko niej stał i jak jej dotykał. Jak długo tutaj siedział? Nie zastanawiałem się dalej i przeszedłem do realizowania mojego planu.
Zaczęła szukać czegoś w swojej torbie. Postanowiłem jej pomóc.
Po kilku minutach znalazłem jej telefon. Postanowiłem wbić swój numer i przy okazji wziąć sobie jej. Była zajęta rozmową z Mateuszem, więc nie zauważyła tego tym bardziej, że starałem się to zrobić szybko.
- Chyba tu nie ma twojej kosmetyczki - powiedziałem w końcu.
- Ale z ciebie niezdara, Marcin! - zawołał starszy kolega.
- Mati, mógłbyś wyjść? - zapytała zdenerwowana Majka.
Czułem się jakbym zdobył gola. Punkt dla mnie. Majka ma go dość!
- Tylko pod warunkiem, że ty też wyjdziesz - bajerował ją.
- Tani tekst na podryw - mruknąłem wystarczająco głośno, aby usłyszał.
- Masz jakiś problem? - zapytał stając naprzeciwko mnie.
- Obydwaj wyjdźcie. Błagam was. Jestem zmęczona, a coś czuję, że się zaraz pobijecie.
Cholera. O jedno zdanie za dużo. I tak jestem lepszy w oczach Majki, czuję to. Posłusznie rozeszliśmy się do swoich pokoi.


_____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Jest i trzeci rozdział :)) Tego bloga pisze mi się chyba najlepiej :P Obiecuję, że następny rozdział jaki napiszę będzie na --> Echte Liebe, bo tam też nieźle namieszałam i przydałoby się coś odkręcić :D
Zapraszam do głosowania w ankiecie na bloga, który będzie po zakończeniu Echte Liebe.

niedziela, 12 stycznia 2014

Dwa

- Chyba powinienem wyjść - powiedział po chwili zakłopotany czarnowłosy piłkarz.
- Nigdzie nie pójdziesz, jesteś w samym ręczniku - zauważył Łukasz nie spuszczając ze mnie wzroku - To my wyjdziemy, prawda Majka?
- Z tego co pamiętam to nie przedstawiałaś się nam - powiedział spokojnie.
Jeszcze tego brakuje, żeby wciągać obcego faceta w nasze sprawy. Musiałam coś szybko wymyślić.
- My się znamy - odpowiedział za mnie Teo i wypchnął mnie z pokoju. Łukasz podążał szybko w stronę drzwi wyjściowych a ja próbowałam dotrzymać mu kroku.
Po drodze spotkaliśmy Tomka Iwana - mojego szefa.
- O, Łukasz! Widzę, że poznałeś się już z moją nową asystentką!
- Właściwie to znaliśmy się wcześniej - odparł zatrzymując się przy Tomku.
- Czekaj, czekaj... Majka, ty masz na nazwisko Teodorczyk, prawda?
Teo popatrzył na mnie jakby chciał, abym powiedziała "nie" co skutkowałoby tym, że wyszłabym na idiotkę, ponieważ mój szef doskonale wiedział jak się nazywam.
- Tak - odpowiedziałam słabo.
- Musimy już iść - powiedział zanim Tomek wyciągnąłby z tego wnioski, wziął mnie za rękę i wyszliśmy na parking przed hotelem.
Szliśmy długo w stronę lasu obok aż w końcu znaleźliśmy się w takim miejscu gdzie nikt nas nie mógł znaleźć. 
- Skąd ty się tu do cholery wzięłaś?! - krzyknął z wyrzutem.
- Powinieneś chyba wiedzieć skąd się biorą dzieci - odpysknęłam.
- Przestań się zgrywać i odpowiedz!
- Szukałam pracy i znalazłam.
- I to czysty przypadek, że akurat znalazłaś ją w reprezentacji, prawda? - zapytał ironicznie.
- Składałam CV do różnych instytucji a pech chciał, że akurat przyjęli mnie tam gdzie ty jesteś.
- Czy ktoś wie... o... no sama wiesz o czym - zignorował moje poprzednie zdanie.
- O tym, że nasz ojciec sypiał w tym samym roku z dwoma kobietami i my jesteśmy tego owocem? Wątpię.
Tak, to prawda. Byliśmy rodzeństwem. Nasz ojciec ożenił się z matką Łukasza, ale w tym samym czasie spotykał się z moją matką. Po moim narodzeniu, ojciec rozwiódł się i ponownie ożenił, tylko że z moją mamą. Jesteśmy z Łukaszem rówieśnikami, obydwoje mamy 22 lata. Nie wiedzieliśmy, że jesteśmy rodzeństwem aż do "ucieczki" mojego, NASZEGO ojca zagranicę z kolejną babą. Chodziliśmy do tej samej podstawówki i gimnazjum, rozstaliśmy się w liceum kiedy dowiedziałam się, że jesteśmy rodzeństwem. Po liceum ja studiowałam a Łukasz przeniósł się do Polonii Warszawa. Jakoś próbowaliśmy się spotykać, bo lubiliśmy spędzać ze sobą czas jako rodzeństwo. Niestety rozdzieliła nas kłótnia na temat naszych matek. Następnie jego transfer do Lecha i tak nasze drogi się rozeszły aż do tego spotkania.
- Przestań! - krzyknął potrząsając mną z nerwów a po chwili dodał nieco spokojniej - Nikt nie może się dowiedzieć, że jesteśmy rodzeństwem. Poprawka, nikt nie może się dowiedzieć, że jesteśmy RODZINĄ! To tylko zwykły zbieg okoliczności.
- A co masz zamiar powiedzieć temu przystojniakowi w ręczniku? - zapytałam widząc jego rozdrażnienie. Uwielbiałam mu dokuczać w ten sposób, bo wiedziałam, że się wścieknie. Pomimo, że nie przepadaliśmy za sobą, on zawsze był zazdrosny o swoją "siostrzyczkę".
- Marcin? On jest nieszkodliwy. Nie będzie pytał.
- Co zrobisz jeśli jednak zapyta?
- Powiem mu, że jesteś moją dziewczyną - odparł stanowczo.
- Mhm, a przypadek chciał, że mamy takie same oczy, uśmiech i nazwisko - powiedziałam ironicznie.
- Nikt nie zauważy - zapewnił mnie.
- Dobra, zdaje się na ciebie - poddałam się.

***

Wróciłem do pokoju. Byłem wykończony rozmową z Majką. Z jednej strony nienawidziłem jej, bo była dzieckiem kochanki mojego ojca, ale z drugiej strony czułem do niej więź, której nie dało się przerwać.
Marcin leżał na swoim łóżku i oglądał telewizję. Modliłem się w duchu, aby nie zapytał mnie o Majkę. Jak na złość on od razu kiedy położyłem się na swoim łóżku spytał:
- Kim jest ta nowa?
- Nie zawracaj sobie nią głowy - grałem na zwłokę.
- A co jeśli chciałbym zawrócić sobie nią głowę?
No nie. Moja siostra podoba się Marcinowi. W dodatku jej chyba też się spodobał. Trzeba się teraz wcielić w aktora wysokiej klasy, aby mi uwierzył.
- Dostaniesz w ryj.
- Zajęta?
- Tak.
- Przez...?
Serce zabiło mi mocniej. Powiedzieć czy nie? Skoro już zacząłem to musiałem skończyć.
- Łukasza Teodorczyka - odpowiedziałem najpewniej jak umiałem.
Marcin uniósł wysoko brwi, aby wyrazić zdziwienie. Czyli uwierzył mi.
- Trzeba było tak od razu.
Po chwili do pokoju wpadli Waldek i Mati krzycząc, że rozpoczynają imprezkę.
Spojrzałem na zegarek, była już dwudziesta i wtedy zorientowałem się, że słońce dawno zaszło.
- Macie jakieś piwo? - zapytał Mati.
- Jesteśmy na zgrupowaniu, człowieku! Nie wolno nam pić - zawołałem.
- Nie znasz się na żartach, Teo? - zapytał Mateusz chichocząc.
- On jest pilnowany - powiedział żartem Marcin.
Miałem ochotę go zabić. Dokładnie wiedziałem co miał na myśli.
- O co ci chodzi? - zapytał Waldek rozsiadając się na kanapie.
- O nic - odpowiedziałem za niego.
- Pewnie dziewczyna dzwoni do niego co godzinę - powiedział Mati.
- Niekoniecznie - odpowiedział Marcin.
Próbowałem pokazać mu na migi żeby się wreszcie zamknął i chyba zrozumiał, bo przez resztę wieczoru się prawie nie odzywał.
- Niezła jest na nowa - powiedział w pewnym momencie Clichy.
- Ta asystentka? - zapytał Marcin lekko się śmiejąc i patrząc na mnie.
- Mati próbował ją nieudolnie poderwać - odparł Waldek.
- Nie nieudolnie, tylko profesjonalnie! - zawołał Mati.
- Tylko, że ty masz już dziewczynę - zauważyłem.
- Która w tym momencie jest w Holandii a ja jestem w Polsce.
- Na twoim miejscu nie próbowałbym jej poderwać - powiedział Marcin.
- Bo?
Błagałem Marcina w myślach żeby się nie wygadał jednocześnie próbując nie zdradzić, że mnie to interesuje.
- Bo ja do niej startuję - odparł mój klubowy kolega. Chwała mu za to!
Mateusz zareagował ironicznym śmiechem i od razu rzucił:
- Zakład, że poderwę ją pierwszy?

______________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Jest i drugi rozdział :)) Mam nadzieję, że się podoba ^^ 

czwartek, 2 stycznia 2014

Jeden

Wróciłam do domu cała uradowana. Już po przekroczeniu progu do mieszkania zawołałam:
- Antek!! Dostałam pracę!
Brunet wybiegł z kuchni i wziął mnie na ręce. Wiedział jakie to dla mnie ważne i cieszył się razem ze mną.
- To cudownie skarbie - odparł stawiając mnie na ziemię.
Bardzo kochałam mojego chłopaka, był opiekuńczy i miałam pewność, że czuje do mnie to samo. Często robił mi miłe niespodzianki i ciągle przytulał oraz całował. Cały czas powtarzał, że jestem wyjątkowa i kocha mnie taką jaka jestem. Ideał? Niestety parę razy zastanawiałam się nad wyeliminowaniem go z mojego życia.
Antek był cholerykiem. Bardzo często wpadał w furię kiedy zrobiłam coś źle, nie po jego myśli lub nie zgadzałam się z jego zdaniem. Nasze kłótnie zawsze kończyły się tym, że z obolałym policzkiem płakałam samotnie w pobliskim parku. Kiedy decydowałam się zakończyć związek, on zawsze robił coś, że zmieniałam zdanie i mu wybaczałam.
- Co będziesz robić? - zapytał rozbierając mnie z zimowego płaszczu.
- Mam być asystentką dyrektora do spraw kontaktów z mediami w reprezentacji - odparłam po czym razem usiedliśmy na sofie w salonie.
- Czekaj... Gdzie?!
- W reprezentacji Polski w piłce nożnej - odpowiedziałam spokojnie. Nie widziałam w tym nic nadzwyczajnego.
Nie interesowałam się zbytnio piłką. Oglądałam jedynie mecze reprezentacji i czasami Manchesteru United, któremu kibicował Antek. Znałam kilku podstawowych graczy: Lewandowskiego, Błaszczykowskiego, Piszczka, Boruca... Było jeszcze coś co wiedziała tylko moja rodzina i Antek.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz! - zawołał.
- No nie! Tutaj mam napisane na kartce co mam robić - powiedziałam po czym wyjęłam ją z torby - Mam pojawiać się na każdym zgrupowaniu, czasami prowadzić konferencje prasowe, pozwalać mediom robić wywiady i takie tam. I tutaj mam jeszcze listę piłkarzy, którzy będą wtedy na zgrupowaniu - podałam mu kartkę.
- Szczęsny, Szukała, Mierzejewski, Sobota... Teodorczyk?!
- Na to wygląda.
- Spotkasz się z nim?
- Będę musiała - odparłam smutno.
- Jak myślisz, to dlatego cię przyjęli? - zapytał. Taa... mistrz taktu. Szczerze, to nawet o tym nie pomyślałam.
- W sumie to nie pytali.
- To dobrze.

***

Grodzisk Wielkopolski.
Jestem pewny siebie przed meczem ze Słowakami. Czuję, że wystąpię w pierwszym składzie. Czeka mnie ciężka rozmowa z selekcjonerem. Dowiem się czego ode mnie wymaga, czego oczekuje. Jestem lekko poddenerwowany i niestety kierowca taksówki, którą jechałem do hotelu to zauważył.
- Pierwszy raz na kadrze? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałem chłodno.
- Jak nazwisko? - ciągnął nachalny taksówkarz.
- Kamiński. Marcin Kamiński.
- Ten z Lecha?
Wziąłem głęboki oddech i najspokojniej jak umiałem odpowiedziałem:
- Tak.
Dziękowałem Bogu kiedy ujrzałem hotel, w którym miałem spędzić tydzień zgrupowania, bo nachalny taksówkarz zaczął błagać żebyśmy następny mecz z Legią, której był kibicem przegrali.
Na wejściu od razu powitali mnie dziennikarze i paparazzi. Byłem na to przygotowany, musiałem być. Powtarzałem sobie w myślach "Bądź miły i nie mów za dużo".
- Wydaje się pan być pewnym zawodnikiem w obronie na mecz ze Słowacją. Uważa pan, że zagra od pierwszych minut? - zapytała wysoka kobieta, którą kojarzyłem z telewizji, ale za żadne skarby nie mogłem sobie przypomnieć jej nazwiska.
- Czeka mnie rozmowa z trenerem Nawałką, wtedy ma mi wyjaśnić moją rolę w reprezentacji.
- Jak pan zareagował na powołanie? - zapytał inny dziennikarz.
Co za idiotyczne pytanie? A jak miałem zareagować? Usiąść i płakać czy może raczej skakać z radości? Miałem najszczerszą ochotę tak odpowiedzieć, ale w ostatnim momencie się powstrzymałem.
- Byłem bardzo zaskoczony i muszę przyznać, że od dawna wyczekiwałem powołania do dorosłej reprezentacji.
Poszedłem dalej. Mój manager powiedział, że na początku mam niewiele odpowiadać na pytania dziennikarzy. Mogłem coś więcej powiedzieć dopiero na oficjalnej konferencji.
Wszedłem do holu, podszedłem do atrakcyjnej recepcjonistki i spytałem o numer pokoju jaki został mi przydzielony. Okazało się, że miałem zamieszkać z moim klubowym kolegą - Teo. Dowiedziałem się też, że odebrał już kartę do pokoju.
- Hej stary! - powitał mnie na wejściu.
- Ja przynajmniej jeszcze się załapuje do U21! - odparłem, żeby go podrażnić.
- Poczekaj... Za niedługo się skończy - zapewnił mnie Teo.
Wziąłem szybki prysznic i mniej więcej się rozpakowałem. 

***

Szef, czyli Tomasz Iwan kazał mi przejść po pokojach i zbierać podpisy piłkarzy na liście, aby potwierdzili zameldowanie. Uważałam to za całkiem bezsensowne zajęcie, ale nie wypadało mi wszczynać kłótni w pierwszy dzień pracy.
Pierwszy pokój. Po śmiechu jaki stamtąd dochodził rozpoznałam kto tam mieszkał.
Zapukałam delikatnie a drzwi otworzył mi Grzesiek Krychowiak.
- Sorry, autografy rozdajemy później - powiedział ze swoim francuskim akcentem.
- Idioto! To jest asystentka Tomka! - oburzył się Szczęsny i dodał - Przepraszam za kolegę. Ma za wysokie mniemanie o sobie i myśli, że każdy zabiłby się za zdjęcie z nim.
"Jakbyś ty miał mniejsze" pomyślałam.
- Nic się nie stało - odparłam pogodnie i weszłam do środka - Tak, właściwie to przyszłam po wasze autografy. Musicie tu podpisać - wskazałam puste pole.
- Biurokracja - skomentował Krychowiak.
- Tak w ogóle to jak masz na imię? - zapytał Szczęsny.
- Majka.
- Prawie jak Marina - powiedział żartobliwie Grzesiek.
- Dzięki, ja lecę dalej. Kto mieszka obok? - zapytałam.
- Waldek i Mati - odparł Wojtek.
Zapukałam do następnych drzwi, które otworzył mi wysoki, dobrze zbudowany piłkarz. Z tego co pamiętałam to chyba nie był Waldek Sobota. Czyli ten rzekomy Mati?
- Tak? - zapytał i wtedy zauważyłam jego cudowny tatuaż na prawej ręce.
Cześć, jestem nową asystentką Tomka Iwana i muszę zebrać wasze podpisy na tej liście - powiedziałam podając mu podkładkę z kartką.
- Wejdź - zaprosił mnie i zawołał - Waldek! Wyłaź z łazienki! Mamy gościa.
- Właściwie to przyszłam tutaj tylko po podpisy...
- Dobrze, spokojnie. Jestem Mati - przedstawił się.
- Majka.
- A ja Waldek - powiedział wychodząc z pokoju obok.
- Cześć - pomachał mu.
- Czyli autografy, tak? - zapytał Mati patrząc mi przez ramię na listę tak, że poczułam jego oddech.
- Clichy, robisz się żałosny - skomentował tą sytuację Waldek.
- Spokojnie, nic się nie stało - odparłam uśmiechając się.
Zebrałam podpisy, wyszłam, zapukałam do następnego pokoju i tak około dziesięć razy. W końcu doszłam do ostatniego pokoju. Zapukałam lekko zmęczona, drzwi otworzył mi wysoki brunet ubrany jedynie w ręcznik.
Popatrzył na mnie pytająco a mi wreszcie udało się oderwać wzrok od jego wyrzeźbionego torsu.
- Cześć, jestem nową asystentką Tomasza Iwana i muszę zebrać wasze podpisy na tej liście - powiedziałam po raz dziesiąty tego dnia.
- Proszę - powiedział i uchylił szerzej drzwi, abym weszła.
Powoli rozglądałam się po pokoju szukając drugiego piłkarza, który tu mieszkał. Nagle ktoś wyszedł z łazienki.
- Marcin, dlaczego... - urwał kiedy mnie zobaczył i zwrócił się do mnie- Co ty tutaj robisz?!


_____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Nareszcie udało mi się napisać pierwszy rozdział :D podobno najtrudniej jest zacząć, czyli możecie sie spodziewać częściej nowych rozdziałów tutaj tym bardziej, że zakończyłam jednego bloga :)